- To, co się obecnie dzieje w Spółdzielni Mieszkaniowej "Hutnik" w Sosnowcu to jakaś paranoja. Wraz z przyjściem nowego prezesa, pod pretekstem restrukturyzacji spółdzielni, na kierownicze stanowiska powoływane są osoby niemające pojęcia o działalności spółdzielni, łamane jest prawo a spółdzielcom knebluje się usta - mówi Janusz Sojka, były przewodniczący Rady Nadzorczej SM "Hutnik".
Podczas posiedzenia we wrześniu ubiegłego roku, dysponując protokołami z posiedzeń Zarządu, Sojka skierował do Rady Nadzorczej kilkanaście pytań. - Z danych wynikało, że prezes spółdzielni finansuje sport zawodowy, co jest sprzeczne z regulaminem. Zapytałem, czy to prawda. Odpowiedzi nie uzyskałem. 12 stycznia dostałem za to wezwanie do sądu. Wiceprezes SM "Hutnik", Paweł Kaczmarczyk, wytoczył mi proces o pomówienie, bo pytając, wymieniłem jego nazwisko - mówi Janusz Sojka. I dodaje: - 3000 złotych na zakup sprzętu sportowego dostał klub Górnik Sosnowiec, 1500 złotych przekazano UKS Kazimierz-Płomień. Finansowano też instytucje organizujące festyny i imprezy sportowe. Wszystko działo się bez zgody Rady Nadzorczej i bez wiedzy spółdzielców, choć przecież z ich pieniędzy. Takie są fakty. I za to odpowiada prezes spółdzielni. Zdziwiony jestem, że za mówienie prawdy podaje się człowieka do sądu.
- Pozew jest prywatny. Pan Sojka nie pytał, tylko stwierdzał. Padło moje nazwisko. Pomówiono mnie o nadużywanie pełnionej przeze mnie funkcji, przypisując mi, prócz finansowania klubów sportowych, zasiadanie w siedmiu innych spółkach i prowadzenie dziwnych interesów przy wykorzystywaniu SM "Hutnik" - mówi Paweł Kaczmarczyk. - To wierutne kłamstwa. Na coś takiego nie mogę sobie pozwolić. Podważono moją wiarygodność przed Radą Nadzorczą. Dlatego skierowałem sprawę do sądu, domagając się 5000 złotych na cele charytatywne i przeprosin przed Radą Nadzorczą - wyjaśnia wiceprezes.
Maciej Adamiec, prezes SM "Hutnik", twierdzi, że również poczuł się dotknięty zarzutami. - Wsparliśmy rzeczowo kluby, bo należą do nich dzieci naszych spółdzielców. Mamy takie prawo. Przekazaliśmy piłki i koszulki - mówi. Na pytanie, czy spółdzielnia przekazywała pieniądze, dopowiada: - Chyba nie.
Zaprzecza też, że nie miał zgody Rady Nadzorczej. - Żadnego wsparcia gotówkowego żaden klub od nas nie otrzymał - stanowisko prezesa potwierdza Paweł Kaczmarczyk. - Za pośrednictwem klubu Bakcyl, który zgodnie ze statutem prowadzi działalność społeczno-wychowawczą, przekazaliśmy tylko sprzęt - dodaje. - Z dokumentów wynika, że przekazane zostały pieniądze. To niezgodne z regulaminem spółdzielczego klubu - ripostuje Janusz Sojka.
- To jakiś absurd. Abstrahując od autorytarnych rządów prezesa "Hutnika", w tym przypadku chodzi po prostu o wolność słowa. Każdy spółdzielca ma prawo uczestniczyć w posiedzeniach Rady Nadzorczej, każdy może zobaczyć protokoły. A kiedy Janusz Sojka to zrobił i najnormalniej zaniepokojony sytuacją w spółdzielni, widząc że nie jest przestrzegane prawo, postanowił zadać kilka pytań, teraz musi tłumaczyć się przed sądem - mówi Aleksander Kalański, radny SLD . - Włosy dęba na głowie stają, kiedy się przyjrzeć temu, co dzieje się w spółdzielni. Z informacji przekazywanych mi przez spółdzielców wynika, że są oni wyrzucani z posiedzeń przez pracowników agencji ochrony. Utajniono na przykład fakturę za trzydniowe szkolenie członków RN i kadry zarządzającej SM Hutnik, które odbyło się w Ustroniu, a kiedy zgłoszono wniosek o odwołanie członków Rady Nadzorczej, prezes Adamiec na kilkadziesiąt godzin przed Walnym Zgromadzeniem przyjął około 150 nowych członków, prawdopodobnie nie pobierając od nich opłat członkowskich - wylicza radny.
Maciej Adamiec przyznaje, że zatrudnił agencję ochroniarską. Ale twierdzi, że to sprawa przewodniczącego Rady Nadzorczej spółdzielni. - Wnioskował o to do mnie - mówi prezes. Jednocześnie przyznaje, że owszem, spółdzielcy są wypraszani z posiedzeń, jednak nie ma w tym nic nadzwyczajnego. - Na posiedzeniach omawiane są kwestie poufne. Ustawa zabrania przekazywania informacji na temat konkretnych osób - twierdzi. - Budujemy bloki na ulicy Stańczyka i w związku z tym w poczet członków spółdzielni przyjmujemy nowe osoby - wyjaśnia kwestię kolejnego naboru na członków SM "Hutnik".
Paweł Kaczmarczyk odpiera zarzuty i mówi, że dotychczas od 70 nowych członków spółdzielni wpłynęły wymagane kwoty. - Nowi członkowie mają 30 dni na wpłatę obowiązujących składek - wyjaśnia.
- Każdy normalny człowiek wie, że kiedy padł wniosek o odwołanie członków Rady Nadzorczej, w grę wchodziło odwołanie Macieja Adamca z funkcji prezesa. Po to w pośpiechu przyjmował nowych członków, by głosowali za nim - mówi Janusz Sojka. I dodaje: - Tylko jak to możliwe, skoro nowi członkowie do czasu wniesienia opłat członkowskich nie mają prawa głosu? A ci głosowali. To zresztą przyczyniło się do złożenia wypowiedzenia przez wiceprezes do spraw ekonomiczno-finansowych SM "Hutnik", która nie zgodziła się na przyjmowanie nowych członków na takich zasadach.
Janusz Sojka czeka na kolejną rozprawę. - Nikogo nie zamierzam przepraszać. Wszystko, co powiedziałem, wynika z dokumentów, które posiadam. Poza tym spółdzielnia zgodnie z prawem spółdzielczym jest prywatną własnością jej członków, a zarząd tylko zarządza nią w ich imieniu - mówi.